Luty minął jak mrugnięcie oka. Najkrótszy miesiąc w roku był jednocześnie obfity w największe emocje. Manchester United zagrał na przestrzeni 28 dni 8 spotkań, wygrał Puchar Ligi i wyeliminował w dwumeczu Ligi Europy FC Barcelonę. A jak ten czas wyglądał z perspektywy naszego stowarzyszenia? O tym w tym wpisie.
Miesiąc rozpoczęliśmy od awansu w półfinale pucharu Ligi. Mecz ten był co prawda formalnością, bo już tydzień wcześniej wypracowaliśmy sobie 3-bramkową przewagę. Mimo to nie zwolniliśmy tempa i gładko ograliśmy Nottigham w rewanżu na Old Trafford.
Zaledwie 3 dni później przyszło nam się zmierzyć z Crystal Palace – pomimo szybkiego wyjścia na prowadzenie i dodatkowego zabezpieczenia wyniku drugą bramką, mocno skomplikowaliśmy swoją sytuację czerwoną bramką Casemiro. Wykluczenie Brazylijczyka wprowadziło niepokój w grze – udało się nam jednak dowieźć jednobramkowe zwycięstwo i 3 punkty. Kara dla Casemiro wywołała wiele dyskusji, ale też wielu obserwatorów zaczęło poddawać pod wątpliwość nasze szanse na korzystne wyniki w kolejnych meczach wobec poważnego osłabienia w środku pola.
Wątpliwości te zmaterializowały się 4 dni później w meczu z Leeds – długo wydawało się, że nie uda nam się sforsować obrony rywala, który strzelił dwie szybkie bramki na początku pierwszej i drugiej połowy. Losy spotkania obrócił Rashford, a bramkę na wagę wyrównania strzelił Sancho, po świetnej zmianie 10 minut wcześniej. Ligowy rewanż z Leeds 4 dni później był już o wiele spokojniejszy w kwestii wyniku – wygraliśmy na wyjeździe 2:0, natomiast sam mecz był dużo bardziej wyrównany, niż pierwsze starcie.
Kolejnym (i ostatnim) meczem ligowym w lutym było starcie z Leicester. Było to szczególnie ważne spotkanie, ponieważ Lisy wydawały się przełamać niemoc ligową i być na fali wznoszącej. 4 bramki strzelone Aston Villi i Tottenhamowi nakazywały spodziewać się, że nie będzie łatwo o trzy punkty. I rzeczywiście początek meczu nie napawał optymizmem. Jedynie świetna dyspozycja De Gei, którego dwie parady z tego meczu zostały zakwalifikowane do konkursu na obronę kolejki, uchroniła nas od konieczności odrabiania strat. Po raz kolejny Rashford udowodnił swoją formę i strzelił dwie bramki. Ponownie również świetną zmianę dał Sancho, który potrzebował zaledwie kwadransa do strzelenia bramki. Mecz wygraliśmy 3:0, chociaż przebieg gry uzasadniałby niemal każdy wynik – od porażki United, po jeszcze wyższą wygraną. Nie zabrakło kontrowersji, ale finalnie bardzo ważne 3 punkty zostały na Old Trafford.
Oprócz starć ligowych nie sposób nie wspomnieć o prawdopodobnie najważniejszych jak dotąd meczach w sezonie, czyli dwumeczu w 1/16 Ligi Europy z FC Barceloną i finale Pucharu Ligii z Newcastle.
Rywalizację z Katalończykami rozpoczęliśmy od remisu na wyjeździe i, pomimo że rozstrzygnięcie dwumeczu pozostawało otwarte, to kibice obu drużyn mieli niedosyt. Rewanż był równie emocjonujący – ponownie to Barcelona wyszła na prowadzenie – po wątpliwym rzucie karnym zamienionym na bramkę przez Roberta Lewandowskiego. Gdy wydało się, że Barcelona, słynąca w tym sezonie z bardzo solidnej gry defensywnej, nie wypuści zwycięstwa z rąk, na wyżyny swoich umiejętności wszedł Fred, który niemal w pojedynkę zdecydował o naszym zwycięstwie. Bramkę na 2-1 dołożył Fred i Barcelona nie zdołała już odwrócić losów rewanżu.
Na fali entuzjazmu po pokonaniu lidera ligi hiszpańskiej, pojechaliśmy na Wembley, żeby zdobyć pierwsze od 6 lat trofeum (w sezonie 2016/17 wygraliśmy Puchar Ligi w starciu z Southmapton oraz Ligę Europy z Ajaxem). Okoliczności finału były dla nas bardzo korzystne, ponieważ Newcastle notowało wyraźny spadek formy – ponadto tuż przed finałem czerwoną kartkę w meczu z Liverpoolem zaliczył Nick Pope, a Martin Dubravka z przyczyn regulaminowych nie mógł wystąpić w finale przeciwko United. Tym samym w bramce rywala stanął Loris Karius – i jak można się było spodziewać, nie wniósł on wielkiego wkładu w końcowy wynik. Ten zresztą dosyć szybko został zabezpieczony przez Manchester United – już w pierwszej połowie wyszliśmy na 2-bramkowe prowadzenie po bramkach Casemiro i Rashforda. Do końca spotkania kontrolowaliśmy grę i zasłużenie sięgnęliśmy po upragnione trofeum.
A w tym wszystkim odnalazło się nasze stowarzyszenie? Wszystkie ze wspomnianych meczów oglądaliśmy z trybun. Czasem było nas więcej, czasem mniej. Zmiany w terminarzach pokomplikowały wielu z nas plany wyjazdowe, niemniej jak zawsze sprawnie załatwialiśmy sprawy biletowe. Oprócz tego zaczęliśmy przygotowywać się do kolejnego naboru do stowarzyszenia – ten wystartuje już niebawem, dlatego śledźcie nasze social media i stronę internetową. Kto wie, być może w przyszłym roku, zamiast czytać o zwycięstwach Manchesteru United w ramach naszych comiesięcznych podsumowań, zobaczycie je na żywo z trybun Old Trafford.