Podsumowanie października i listopada w MUSC

Ostatnie dwa miesiące były prawdziwą karuzelą emocji dla kibiców Manchesteru United. W tym okresie zagraliśmy 11 meczów, w tym 4 spotkania w ramach Ligi Mistrzów oraz 1 mecz w Pucharze Ligi. Wygraliśmy 6 spotkań, jedno zremisowaliśmy i zanotowaliśmy 5 porażek. Efektem jest niemal pewne ostatnie miejsce w grupie Ligi Mistrzów, odpadnięcie z Pucharu Ligi oraz 6 miejsce w lidze z zaledwie 6 punktami straty do liderującego Arsenalu.

Październik rozpoczęliśmy od porażki z Galatarasaray w ramach meczu domowego Ligi Mistrzów. Pomimo, że dwukrotnie wychodziliśmy na prowadzenie w tym meczu, w ostatnich 20 minutach oddaliśmy rywalom inicjatywę – nie pomogła również druga żółta kartka dla Casemiro. Mecz ten oglądali z trybun członkowie naszego stowarzyszenia – niestety wynik nie zachwycił.

4 dni później podjęliśmy na Old Trafford Brentford. Podobnie jak starcie z Galatasaray, mieliśmy możliwość oglądać mecz na żywo. Wynik otworzyli rywale i przez praktycznie całe spotkanie utrzymywali jednobramkowe prowadzenie. Zmieniło się to po fenomenalnej zmianie, jaką dał Scott McTominay. Pomimo, że wszedł dopiero w 87 minucie, to zdołał strzelić 2 bramki w doliczonym czasie gry. Dosyć szczęśliwie, ale uratowaliśmy 3 punkty w lidze.

Kolejny mecz ligowy rozegraliśmy po 2 tygodniach z uwagi na przerwę reprezentacyjną. Pojechaliśmy na Bramall Lane zmierzyć się z Sheffield. Wynik spotkania otworzył McTominay, ale dosyć szybko rywale wyrównali rezultat meczu. Ponownie długo obawialiśmy się o ostateczny wynik, ale bramka Dalota w 77 minucie pozwoliła nam na dopisanie kolejnych trzech punktów do tabeli ligowej.

Zaledwie po 3 dniach do Manchesteru przyjechała FC Kopenhaga. Byliśmy w tym spotkaniu oczywistym faworytem i prawdopodobnie nikt nie spodziewał się, że w Teatrze Marzeń zostanie rozegrany thriller. W 72 minucie spotkania strzeliliśmy pierwszą (i jak się okazało jedyną) bramkę w meczu, ale w doliczonym czasie gry Kopenhaga stanęła przed szansą na wywiezienie niezwykle cennego remisu – rzut karny obronił fenomenalny tego dnia Onana.

Seria 3 zwycięstw brzmiała dobrze, ale styl niepokoił – i w nastrojach niepewności rozegraliśmy na Old Trafford derby Manchesteru. Co prawda mieliśmy w tym meczu kilka okazji bramkowych, ale The Citizens byli tego dnia zdecydowanie lepsi i pokonali nas 3:0, Mecz ten obejrzało z trybun ponad 20 osób naszego stowarzyszenia.

3 dni później do Manchesteru przyjechało Newcastle, żądne rewanżu za porażkę w ubiegłorocznym finale. Niestety żądza ta została zaspokojona wygraną 3:0 nad słabym w tym meczu Manchesterem United. Dwa mecze w ciągu 4 dni i bilans bramkowy 0:6 na Old Trafford bardzo mocno ostudził nastroje wśród kibiców Manchesteru United.

4 listopada stanęliśmy przed szansą przełamania złej passy, ale warunkiem była wygrana z Fulham na wyjeździe. Już w 8 minucie spotkania Scott McTominay otworzył wynik, ale bramka nie została uznana. Z każdą kolejną minutą nerwy rosły i wiele wskazywało na to, że to drużyna gospodarzy zdobędzie komplet punktów. Dopiero w doliczonym czasie Fernandes strzelił zwycięską bramkę i dopisaliśmy kolejne 3 punkty do tabeli ligowej.

Przed meczem Ligi Mistrzów w Kopenhadze spodziewaliśmy się trudnych warunków postawionych przez rywala. Dosyć niespodziewanie wyszliśmy na prowadzenie już w 3 minucie spotkania, a po niespełna 2 kwadransach prowadziliśmy już 2:0. Mecz wydawał się pod kontrolą, ale wszystko zmieniło się po dosyć kontrowersyjnej decyzji o czerwonej kartce dla Rashforda. Wykluczenie to rozbiło naszą drużynę i jeszcze przed końcem pierwszej połowy gospodarze wyrównali wynik meczu. W drugiej połowie ponownie wyszliśmy na prowadzenie po rzucie karnym wykorzystanym przez Bruno, ale ponownie również, nie potrafiliśmy zarządzać emocjami w trakcie meczu. W 83 minucie Lerager wyrównał wynik spotkania, a 4 minuty później Bardghji strzelił decydującą o zwycięstwie gospodarzy bramkę. Wróciliśmy z Kopenhagi na tarczy i bardzo utrudniliśmy sobie sytuację w tabeli Ligi Mistrzów.

11 listopada podjęliśmy na własnym stadionie beniaminka – Luton. Ponownie na papierze byliśmy faworytem, ale wobec dużej niepewności naszej gry oraz dosyć niespodziewanego urwania punktów Liverpoolowi przez naszego rywala, spodziewaliśmy się, że będzie to trudne spotkanie. To się potwierdziło. Co prawda wygraliśmy ten mecz 1:0 po trafieniu Lindelofa w 59 minucie meczu, ale z pewnością nie było to przekonujące zwycięstwo – mecz ten obejrzeliśmy z trybun w grupie około 20 osób.

Po Luton przyszedł czas na kolejną przerwę reprezentacyjną, po której zmierzyliśmy się na wyjeździe z Evertonem. The Toffees ma w tym sezonie swoje problemy – zajmuje miejsce w strefie spadowej po karze 10 punktów ujemnych. Nie tylko wśród kibiców Evertonu decyzja ta jest krytykowana, dlatego też wielu sympatyzuje z ekipą z Liverpoolu, licząc, że udowodnią na boisku, że zasługują na utrzymanie. Szczęśliwie dla nas, tego dnia United zagrał rewelacyjnie – a bramka Garnacho z przewrotki z miejsca stała się faworytem do gola sezonu. Wygraliśmy 3:0 i po raz pierwszy od meczu w Pucharze Ligi z Crystal Palace odnotowaliśmy przekonujące zwycięstwo.

Ostatnim meczem w listopadzie było wyjazdowe starcie z Galatasaray. Mecz w stylu „wszystko albo nic” rozpoczęliśmy od szybkiego prowadzenia. Najpierw wynik otworzył Garnacho, a chwilę później wynik podwyższył Bruno. Niestety rywale jeszcze przed przerwą strzelili bramkę kontaktową. W drugiej połowie McTominay podwyższył wynik na 3:1 i gdy wydawało się, że mamy spotkanie pod kontrolą, w niespełna 10 minut Galatasaray wyrównał stan meczu. Do końca walczyliśmy o przełamanie, McTominay strzelił kilka centymetrów obok słupka, Bruno trafił w słupek, a w ostatnich minutach w wyniki zamieszania w polu karnym, niewiele zabrakło do strzelenia zwycięskiego gola. Niestety nie udało się nam odmienić losów meczu.

Te dwa miesiące były bardzo trudne dla kibiców United. Z jednej strony zanotowaliśmy fatalną passę w Lidze Mistrzów i prawdopodobnie pożegnamy się z pucharami na wiosnę – jeśli nie zdobędziemy punktów z Bayernem Monachium i odpowiednio nie ułoży się wynik meczu Galatasaray z Kopenhagą, to pozostanie nam walka na dwóch frontach — Premier League i FA Cup. Odpadnięcie z Pucharu Ligi również było bolesne – pomimopomimo że ten puchar nie jest najbardziej prestiżowym trofeum, to odpadnięcie na etapie 1/8 należy oceniać w kategoriach dużego niedosytu. Szczęśliwie utrzymujemy dobre tempo w Premier League, ale zdobyte punkty nie oddają rzeczywistego obrazu naszej gry.

Dodatkowo wciąż borykamy się z problemem kontuzji, Onana przeplata mecze wybitne z fatalnymi, letnie transfery, póki co nie dowodzą jakości. To wszystko wprowadza duży niepokój wśród kibiców. Do końca roku mamty do rozegrania 7 meczów ligowych, w tym z Chelsea u siebie oraz Newcastle i Liverpoolem na wyjeździe – mecze te mogą być decydujące o naszym być albo nie być w tym sezonie. Dodatkowo ostatni mecz Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium u siebie potwierdzi, czy zagramy na wiosnę w pucharach.

Wszystkie opisane wyżej mecze są jednak niczym, wobec najważniejszego wydarzenia ostatnich dwóch miesięcy. 21 października do piłkarskiego nieba odszedł sir Bobby Charlton. To ogromna strata i wielki smutek nie tylko dla kibiców Manchesteru United, ale dla całego piłkarskiego świata. Legenda Manchesteru i ikona angielskiej piłki na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Składamy mu hołd.